Bandyta próbował skraść telefon sprzedawczyni z domu handlowego „Żaczek”. Został obezwładniony przez Kamila Bazelaka, karatekę. Zaatakował też policjanta

Kamil Bazelak obezwładnia bandytę

Kamil Bazelak obezwładnia bandytę..

Nienaturalnie pobudzony (najprawdopodobniej pod wpływem środków psychoaktywnych) 32-latek próbował w czwartek skraść telefon sprzedawczyni jednego ze sklepów w domu handlowym „Żaczek” w Andrespolu. Głupio zrobił. Nim zdążył się obejrzeć, został powalony na ziemię przez… profesjonalnego karatekę! Na jego (rabusia) nieszczęście wśród właścicieli sklepów w „Żaczku” jest Kamil Bazelak, instruktor sekcji furo karate GLKS Andrespolia. Czarny pas, 2 Dan.

– Typ był dziwny – opowiadają ekspedientki w sklepie z artykulami elektrycznymi. – Najpierw chciał kupować golarkę, za chwilę pytał o zegarki, w końcu zwrócił się ku żelazkom. Wtedy już było wiadomo, że coś kombinuje. Mężczyzna złapał leżący na ladzie telefon jednej z pań i rzucił się do ucieczki. A sprzedawczynie z krzykiem za nim. Nim umknął, zdołały zatrzasnąć drzwi na klatkę schodową, a wtedy przed bandytą wyrósł Kamil Bazelak, który wybiegł z sąsiedniego sklepu. – Na ziemię! – rozkazał. A gdy złodziej nie wykonał polecenia, pan Kamil zastosował tzw. o soto gari… – A może de ashi barai, nie pamiętam dokładnie – mówi. – Czyli rzut przez nogę albo zagarnięcie nogą. W mgnieniu oka napastnik leżał. I spędził w tej pozycji 40 minut, bo tyle czasu czekano na policję. W tym czasie karateka siedział na próbującym się wyrwać opryszku. – Trzy techniki obezwładniające mu zakładałem, a on wierzgał niemiłosiernie – opowiada. – Musiał być pod wpływem amfetaminy czy czegoś podobnego. Normalnie dźwignia na łokieć bardzo boli, a jego nic… 32-latek „wierzgał” jeszcze na posterunku. Wychodząc z toalety, zaatakował tam „z byka” jednego z funkcjonariuszy. Zbadany alkomatem, okazał się trzeźwy. Wezwano pogotowie. Pobrano krew do badań na zawartość substancji psychoaktywnych.

/