Ludzkie okrucieństwo wobec zwierząt nie zna granic. Nie pomagają, ani zaostrzone kary, ani liczne apele i charytatywne akcje ludzi zaangażowanych w pomoc porzuconym zwierzakom. W maju jakiś „bydlak”, bo inaczej nazwać go nie mogę, postanowił pozbyć się swojego psa, który po półtorej roku przebywania w jego domu zaczął mu przeszkadzać. Spętał swojego pieska sznurkiem i wrzucił go do rowu, abym tam zmarł w męczarniach. Piesek próbował się uwolnić i bardzo się przy tym poranił. Cierpiącego zwierzaka zobaczył wracający z pracy rolnik, który go uwolnił.

Dzisiaj Jack szuka ciepłego i kochającego domu. Poszukuje ludzi, którzy go pokochają i nie wyrzucą na ulicę lub do rowu. Ten piesek przeżył cały ogrom niezrozumiałego ludzkiego bestialstwa i barbarzyństwa. Mimo losu jaki mu zgotował człowiek – jego własny Pan, któremu ufał, nie znienawidził ludzi, nie przestał ich kochać. Piesek nie warczy , nie gryzie – zero agresji. Uwielbia przytulanie i głaskanie. Może jest ktoś, kto chciałby zyskać prawdziwego przyjaciela na całe życie, takie przyjaciela, który odpłaci mu za dobro, swoją szczerą psią miłością i bezgranicznym przywiązaniem? Sam osobiście wziąłbym go do swojego domu, ale mam już 5 psów, w tym jedną sunię przygarniętą ze schroniska przy ul.Marmurowej w Łodzi. Gorąco proszę i apeluję do wszystkich moich przyjaciół i znajomych – Znajdźmy Jackowi wspólnie kochający dom! Ten piesek też ma prawo do szczęścia i miłości.


Poniżej przedstawiam wam całą historię Jacka…

” Jestem Jack , nie wiem kiedy się urodziłem , ale Pan weterynarz określił mój wiek na 1,5 roku, jestem niezbyt dużym pieskiem w typie teriera,
nie gryzę, nie warczę, uwielbiam podrapanki …
Mój „pan” jakiś tydzień temu postanowił pozbyć się mnie – moje łapki i głowę spętał sztucznym sznurkiem, a potem wywiózł mnie i wyrzucił do rowu. Nie miałem pojęcia co się dzieje – nie mogłem się ruszać – walczyłem z pętami z całych moich sił…Walczyłem tak bardzo, że jeden z tych sznurków przeciął mi skórę, mięśnie…. kość mojej łapki zatrzymała go i nic więcej nie mogłem zrobić… Dostałem jednak szansę – wracający z pola rolnik zobaczył mnie i oswobodził moje łapki. Bolało mnie bardzo, więc uciekłem. Okazało się, że nawinięty i zaciśnięty na ranie sznurek nie chce się ode mnie odczepić. Wykrzesując z siebie resztki sił postanowiłem poszukać pomocy – odwiedziłem pierwsze napotkane zabudowania i tam gospodarz oswobodził mnie. Niestety bardzo to bolało, więc znowu uciekłem…i schowałem się pod schodami niezamieszkałego domu. Głód doskwierał mi bardzo i moja sytuacja nie wyglądała dobrze. Wychudzony i głodny, zapchlony, z kleszczami z okropną raną na łapce… wszystko to stawiało mnie na z góry przegranej pozycji – z pewnością nikt nie będzie zawracał sobie głowy taką „biedą” jak ja… Los jednak ma chyba inne plany wobec mnie – zostałem nakarmiony ! Całkiem mi to smakowało – postanowiłem, więc nie odchodzić zbyt daleko – z nadzieją, że za jakiś czas znowu dostanę jedzonko. Dostałem imię (!), kawałek kącika w szopie, miskę z wodą i życzliwość, z którą do tej pory się nie spotkałem…

Jeśli ktoś nieobojętny na los pieska, pragnący mieć zwierzaka, zdecydowałby się na adopcję i pokochanie biednego Jacka to prosiłbym o szybki kontakt na adres email: kamilbazelak@interia.pl

Jacki przebywa obecnie w województwie podlaskim…

Wątek Jacka na facebooku https://www.facebook.com/events/474317695970529/declines/

« »