„Szukaj w swoim życiu Jezusa” – tak powiedział mi przed laty pewien ksiądz. Wtedy po raz pierwszy w życiu sięgnąłem po Ewangelię. Wstąpiłem na drogę prowadzącą do Boga. Wiele razy się potykałem, upadałem, popadałem w zwątpienie. Nigdy jednak się nie poddałem, bo ufałem Jezusowi. W ciszy i ufności leży moja siła.
Każdy człowiek wystawiany jest na rozmaite pokusy i próby. Mamy wolną wolę i to od nas zależy zależy tak naprawdę, jak postąpimy i jaką drogą wybierzemy w swoim życiu. Trzeba walczyć ze sobą, ze swoimi słabościami, pokonywać demony gnębiące nas, na co dzień.
Jako ludzie jesteśmy ułomni, popełniamy błędy, grzeszymy. Świadomość tego wszystkiego, zawierzenie Jezusowi pozwalają nam na walkę ze złem, które chce nas zdominować.
Wiem, że całe moje życie to niekończąca się batalia, wewnętrzna walka ze swoimi słabościami i z grzechem, które mnie otacza. Taką jednak drogę wybrałem. Każdego dnia, gdy się modlę rozmawiam z Bogiem, kieruję do niego swoje myśli, jemu się zwierzam i spowiadam. W nim odnajduję siłę do dalszego życia. Wierzę i ufam Jezusowi.
Każdy człowiek grzesząc znajduje sobie jakieś wytłumaczenie dla swej słabości. Dla słabości nie ma jednak uzasadnienia. Musimy ją dla Boga, w sobie pokonać.
Jezus pościł przez czerdzieści dni na pustyni, a potem w chwili wycieńczenia organizmu był kuszony, nakłaniany do grzechu przez Szatana. On jednak swoją walkę wygrał, był bowiem Synem Bożym. My zaś jesteśmy dziećmi Bożymi i powinniśmy go naśladować.
Musimy zwyciężać w boju ze złem, bo taka jest powinność każdego chrześcijanina. Nie ulegać, nie poddawać się – tylko walczyć całym swoim sercem i nie tracić nadziei na zwycięstwo. Jezus zwyciężył świat, a my, jako jego uczniowie i naśladowcy musimy iść Jego śladem.
„Na świecie doznacie ucisku, ale nie lękajcie się: Jam zwyciężył świat”.
(Ewangelia św. Jana)