Archiwum dla: rozmowa z Bogiem


Każdego dnia umieram, aby narodzić się na nowo. Żyję jako ten, którym jestem. Jestem słabym człowiekiem, zdarza mi się upadać, ale zawsze się podnoszę. Nie poddaję się. Umieram dla lęku i żyję w wierze w Boga. Każdy dzień bez grzechu, który uda mi się przeżyć to moje wielkie zwycięstwo. Żyję dla Boga i codziennie doświadczam swoich nowych narodzin.

Wierzę i ufam Jezusowi

„Szukaj w swoim życiu Jezusa” – tak powiedział mi przed laty pewien ksiądz. Wtedy po raz pierwszy w życiu sięgnąłem po Ewangelię. Wstąpiłem na drogę prowadzącą do Boga. Wiele razy się potykałem, upadałem, popadałem w zwątpienie. Nigdy jednak się nie poddałem, bo ufałem Jezusowi. W ciszy i ufności leży moja siła.
Każdy człowiek wystawiany jest na rozmaite pokusy i próby. Mamy wolną wolę i to od nas zależy zależy tak naprawdę, jak postąpimy i jaką drogą wybierzemy w swoim życiu. Trzeba walczyć ze sobą, ze swoimi słabościami, pokonywać demony gnębiące nas, na co dzień.
Jako ludzie jesteśmy ułomni, popełniamy błędy, grzeszymy. Świadomość tego wszystkiego, zawierzenie Jezusowi pozwalają nam na walkę ze złem, które chce nas zdominować.
Wiem, że całe moje życie to niekończąca się batalia, wewnętrzna walka ze swoimi słabościami i z grzechem, które mnie otacza. Taką jednak drogę wybrałem. Każdego dnia, gdy się modlę rozmawiam z Bogiem, kieruję do niego swoje myśli, jemu się zwierzam i spowiadam. W nim odnajduję siłę do dalszego życia. Wierzę i ufam Jezusowi.
Każdy człowiek grzesząc znajduje sobie jakieś wytłumaczenie dla swej słabości. Dla słabości nie ma jednak uzasadnienia. Musimy ją dla Boga, w sobie pokonać.
Jezus pościł przez czerdzieści dni na pustyni, a potem w chwili wycieńczenia organizmu był kuszony, nakłaniany do grzechu przez Szatana. On jednak swoją walkę wygrał, był bowiem Synem Bożym. My zaś jesteśmy dziećmi Bożymi i powinniśmy go naśladować.
Musimy zwyciężać w boju ze złem, bo taka jest powinność każdego chrześcijanina. Nie ulegać, nie poddawać się – tylko walczyć całym swoim sercem i nie tracić nadziei na zwycięstwo. Jezus zwyciężył świat, a my, jako jego uczniowie i naśladowcy musimy iść Jego śladem.
„Na świecie doznacie ucisku, ale nie lękajcie się: Jam zwyciężył świat”.
(Ewangelia św. Jana)

 

Otrzymałem maila, w którym dostałem kilka pytań dotyczących religii i karate. Na tyle mnie ten temat zaintrygował, że postanowiłem odpowiedzieć i opublikować te pytania wraz z moim odpowiedziami.

1. Mówi Pan o Jezusie a uczy Pan bicia się. Czy nie widzi Pan w tym żadnej sprzeczności?
2. Czy odnajduje Pan w Biblii nauczanie, które nie sprzeciwia się temu, że np. jest Pan Karateką (Karate jako rozumiana sztuka, w której korzeniach jest mocno zagłębiona religia buddyzmu)?
3. W jaki sposób realizuje Pan niepowierzchowne traktowanie samego Jezusa?

Nauczam karate – japońskiego systemu samoobrony, a nie”sztuki agresji”. Jak mawiał Gichin Funakoshi „Karate ni sente nashi” (Karate nie jest techniką agresji). Nauka obrony, umiejętności zachowania się w różnych ekstremalnie niebezpiecznych sytuacjach jest ludziom potrzebna. Żyjemy w niebezpiecznych czasach, gdzie zwyrodniali przestępcy napadający na bezbronne ofiary, nie kierują się żadnym systemem zasad i reguł. Częstokroć tylko umiejętność skutecznej samoobrony może uratować człowiekowi zdrowie i życie.

Zarzut dotyczący trenowania Karate przesiąkniętego buddyzmem, jest wysoce nietrafiony. W karate, którego nauczam ( odłam karate Kyokushin) nie ma żadnych elementów buddyzmu. Poza ukłonami, które są kwintesencją uprzejmości i szacunku w karate, trenujemy techniki tradycyjne, sportowe i elementy realnej samoobrony. Nikt tutaj nie oddaje czci Buddzie, co więcej do treningów wprowadzam elementy medytacji chrześcijańskiej.

W jaki sposób realizuję”niepowierzchowne traktowanie samego Jezusa”? To bardzo proste… bezustannie z Nim rozmawiam. Codziennie rano biegam przez godzinę – to czas, jaki poświęcam na rozmowę z Bogiem. W sobotę i niedzielę robię to każdorazowo po dwie godziny. To mój czas, moje chwile wielkiej radości podczas, których jestem razem z Panem Jezusem. Osiągam wtedy harmonię, spokój wewnętrzny,wyciszam się, odnajduję ogromną siłę i determinację ukrytą w afirmacjach Boskich. Te chwile traktuję jako naładowanie baterii, kumulację Boskiej energii. Umieram i odradzam się na nowo, dostaję mocny zastrzyk adrenaliny i wzmacniam swoją wiarę. Głęboko wierzę w to, że moją siłą jest moja niezłomna i niezachwiana wiara.

 

Powered by ST.