Leźnica Wielka miejsce mojego dzieciństwa jest niezwykle stara,gdyż pierwszy raz w oficjalnych dokumentach pojawiła się jako wieś 1 marca 1357 r. Wieś ta darowana została przez króla Kazimierza Wielkiego arcybiskupowi Jarosławowi ze Skotnik.

Kolejno zarządzali Leźnicą Wielką:
– W XIV wieku Leźnicę Wielką dzierżawią dwie rodziny: Jastrzębiec (Leźniccy w XV-XVI w.) oraz Janina.
– I połowa XV wieku właścicielem Leźnicy był wojewoda łęczycki Ścibor z Borysławic. ’
– W drugiej połowie XV wieku właścicielem Leźnicy został kasztelan inowłodzki Piotr Tłuk ze Strykowa
– Wincencjanna z Ujazdu.
– W pierwszej połowie XVII wieku Leźnicą Wielką rządził kanonik krakowski Marcin Karnkowski
– W połowie XVIII wieku Leźnicą zarządzali misjonarze z Łowicza
– Pod koniec XVII wieku kolejnym zarządcą został marszałek konfederacji targowickiej – Stanisław Szczęsny Potocki
– Generał wojsk koronnych Stanisław Kostka Gadomski.
– Na przełomie XVIII i XIX wieku Leźnicą rządziła rodzina Dąbrowskich
– W XIX wieku Leźnicę Wielką przejęła rodzina Prądzyńskich herbu Grzymała
– Rodzina Wernerów w końcu XIX/XX w.

W Leźnicy Wielkiej oprócz osiedla wojskowego znajdują się dwie jednostki wojskowe: 1 Dywizjon Lotniczy oraz 1 Batalion Szwoleżerów Ziemi Łęczyckiej. W Leźnicy znajduje się też zabytkowy kościół z XVIII wieku i cmentarz również powstały w XVII wieku wraz z rodzinnym grobowcem Prądzyńskich.
Parafia w Leźnicy Wielkiej do jednej z najstarszych na terenie Polski. W księgach sądowych w Łęczycy znajdują się wzmianki z 1393 r. o wikariuszu kościoła z Leźnicy Wielkiej Stanisławie i z 1397 r. o plebanie Dziersławie z Leźnicy Wielkiej z których wynika, że parafia w Leźnicy powstała w końcu XIII wieku.
Pierwotny kościół drewniany w Leźnicy Wielkiej Kościół św. Jakuba Apostoła, który został zbudowany w XIII wieku niestety nie dotrwał do dzisiejszych czasów. Z uwagi na fatalny stan drewna zdecydowano się go ok. 1741-1746 r. rozebrać i postawić nową świątynię, która stoi do dzisiaj. W 1882 r. kościół został rozbudowany i postawiono neogotycką, frontową przybudówkę i murowaną zakrystię. W czasie II wojny światowej Kościół został zamieniony przez Niemców na koszary wojskowe, później na magazyn zboża, następnie kino wojskowe, aż w końcu stał się magazynem wojskowym. W styczniu 1945 roku Kościół mocno uszkodziła artyleria niemiecka. Po zakończeniu wojny odnowił go proboszcz, ks. Ludwik Ziętek autor słynnej książki „Małżeństwo. Dzieło Boże”.

W Leźnicy Wielkiej mieszkałem niemal od swoich narodzin do roku 1986. Wychowywałem się na osiedlu wojskowym, chodziłem do szkoły podstawowej w Parądzicach im. Lucjana Szenwalda. Uroczyste otwarcie szkoły w Parądzicach wraz z inauguracją nowego roku szkolnego nastąpiło 1 września 1964 roku, czyli jedenaście lat przed moimi narodzinami.
W szkole w Parądzicach uczyłem się od 1981 roku do 1986 roku wraz z następującymi osobami: Monika Drwalewska, Sławomir Redlicki, Dariusz Zawadzki, Edyta Kmiecik, Robert Wajda, Renata Janukowicz, Agnieszka Sobolewska, Bogumiła Andrzejczak, Andrzej Saganiak, Jarosław Woźniak, Anna Gajewska, Aneta Sobalska,Izabella Grociak, Jarosław Graczyk, Czesław Kaftan, Dorota Olczyk, Jacek Tanski, Dorota Grudziecka.
Szkoła została zamknięta w 2013 roku z powodu braku uczniów.

W pobliżu szkoły był staw, w którym jako dziecko łapałem kijanki, to takie moje sentymentalne wspomnienie z dzieciństwa. Mój ojciec Karol Bazelak był starszym sierżantem sztabowym, szefem służby chemicznej. Niemal codziennie bywałem u niego w jednostce, gdzie bawiłem się w okolicach strzelnicy w starych i zdezelowanych śmigłowcach typu SM1, Mi-2, Mi-4 i Mi-8. Ojecie zabierał mnie także na tzw.„bombę”, gdzie znajdował się arsenał chemiczny, którym zarządzał. Tam szkolił mnie od najmłodszych lat, rzucał mi pod nogi granaty dymne i łzawiące, a ja w masce przeciwgazowej musiałem wykonywać jakieś polecenia, czy zadania. W specyficzny sposób ojciec łowił również ryby na pobliskim stawie, wrzucając dod niego granaty hukowe. Takie to były czasy.
Podczas wizyty papieża Jana Pawła II w Polsce miałem przyjemność przebywać w tzw.”salonce” – śmigłowcu Mi-8, którym latał po Polsce. Śmigłowiec ten był przez chwilę na lotnisku w Leźnicy Wielkiej.

Na osiedlu w Leźnicy Wielkiej mieszkałem najpierw w bloku numer 6, a potem w 14 na pierwszym piętrze, w mieszkaniu czteropokojowym po pułkowniku. Dzieciństwo upływało mi beztrosko. Bawiliśmy się w Indian w lesie, który otaczał Leźnicę Wielką. Łaziliśmy po drzewach. Chodziliśmy na bagna w pobliżu zalewu. Strzelałem z łuku, usiłowałem łowić ryby własnoręcznie sporządzoną wędką. Kiedyś podczas zbierania grzybów znalazłem z ojcem poniemiecki granat, który zabezpieczyli i detonowali saperzy z jednostki wojskowej w Leźnicy. Wraz z kolegą Darkiem Duskoskim podpaliliśmy część lasu, który potem gasili dzielni strażacy, w tym znajomy moich rodziców strażak Wacław Czech. O dziwo nie ponieśliśmy żadnych konsekwencji. Uroki dzieciństwa 😉

W Leźnicy Wielkiej było kino, w którym, co tydzień puszczano różne filmy. Do dzisiaj pamiętam, z jaką ekscytacją dorośli mieszkańcy szli na seans „Seksmisjii”. Ja jako dziecko obejrzałem w kinie film ” Obcy pasażer Nostromo” po którym miałem koszmary.

Oprócz kina w Leźnicy Wielkiej był też kiosk ruchu i jeden sklep spożywczy, gdzie zaopatrywali się wszyscy mieszkańcy osiedla. Był też park Jordanowski i przylegające do niego przedszkole. Dla żołnierzy również było kasyno wojskowe, w miejscu, którego dzisiaj stoi hotel Palace. W drodze nad zalew w Leźnicy była „ścieżka zdrowia”, rozmaite poręcze i przyrządy na których można było trenować. Często wraz z ojcem tam ćwiczyliśmy. Był to odpowiednik dzisiejszych siłowni plenerowych. Dzisiaj po dawnej „ścieżce zdrowia” nie ma śladu.

Niesamowitym miejscem w Leźnicy Wielkiej był zalew. To miejsce tętniło życiem. Była tam wypożyczalnia łodek, kajaków i rowerków wodnych. Aby samemu móc korzystać ze sprzętu już w wieku 8 lat zrobiłem kartę pływacką i sam pływałem na sprzęcie wodnym. Dzisiaj wydaje się to nieprawdopodobne, aby w takim wieku dzisiaj móc samemu korzystać z takich atrakcji wodnych, ale w owych czasach nie stanowiło to problemu dla nikogo.  Latem nad zalewem były setki ludzi, mieszkańców Leźnicy i okolicznych wiosek. Można było skorzystać z grilla, zjeść kiełbasę, napić się oranżady. Zalew regularnie był oczyszczany z mułu i innych nieczystości. Woda w zalewie była czysta i godzinami można było w niej pływać. Zimą z kolei jeździliśmy na łyżwach po zamarżniętej tafli zalewu leźnickiego. Były to wspaniałe czasy.

Często chodziliśmy do Kościoła. Pamiętam, jak od księdza otrzymywaliśmy paczki, które podobno przychodziły z Ameryki, a w nich słodycze i pierwszą margarynę, której zapach pamiętam do dzisiaj. Pierwszej Komunii Świętej udzielał mi wtedy ksiądz Stanisław Wasilewski w Kościele św. Jakuba Apostoła w Leźnicy Wielkiej. Ksiądz Wasilewski obecnie przebywa w domu Księży Emerytów Archidiecezji Łódzkiej przy ul. św. Wojciecha 3 w Łodzi.

Dzisiejsza Leźnica Wielka, niegdyś tętniąca życiem zamieniła się w martwe osiedle, gdzie mieszka niewielu ludzi. Kino zostało zamknięte, zalew leźnicki, który był czystym akwenem, na którym można było popływać kajakiem, łódką, rowerkiem wodnym stał się śmierdzącym zalewiskiem, w którym nie można już pływać. Szkoła w Parądzicach została zamknięta pięć lat temu, a przedszkole przy parku Jordanowskim niedawno. Leźnica Wielka umiera. Brakuje tu pieniędzy, których nie brakowało za czasów komuny. Osiedle w Leźnicy było dofinansowane, czyste, a dzisiaj brakuje tutaj mieszkańców. Gdyby ktoś zadecydował się zainwestować w infrastrukturę, oczyszczenie zalewu, stworzenie tam ośrodka wypoczynkowego wraz z wypożyczalnią sprzętu wodnego, to Leźnica Wielka znów zaczęłaby tętnić życiem.